Jedną z atrakcji w weekend przed samym świętem była wycieczka do haunted hall (domu strachów) zorganizowana przez naszego field director z YFU (organizacji wymiany). Było to coś więcej niż zwykły dom strachów iż kontynuował się w lesie. Nie było bardzo strasznie ale też nie nudno, fajnie spędziliśmy czas w międzynarodowej ekipie.
31 października wypadał w poniedziałek więc nawet w szkole mogliśmy wykazać się kostiumami. Amerykańskie nastolatki potrafią się wczuć. Idealnie obrazuje to walka jedi na parkingu (zdj poniżej).
Wieczorem "trick or treating". Musiałyśmy udać się w inne okolice, iż Nunica to wioska i nie ma nawet gdzie zbierać cuksów. Ogólnie Halloween kieruje się dwoma głównymi zasadami. 1- Każde sąsiedztwo ma inne godziny uczestnictwa. 2- Domy biorące udział w zabawie mają zapalone światło na zewnątrz. Zaangażowanie ludzi w to święto jest niesamowite, niektórzy wybitnie stroją swoje domy. Nasza przygoda trwała około 2h, ilość cukierków jaką nazbierałam wystarczyłaby na dobre dwa tygodnie. Moja taktyka była inna. Tego wieczoru zjadłam tyle ile mogłam, aby resztę oddać host rodzinie i pozostać fit. Polecam każdemu, można znowu poczuć się jak dziecko, dobrze się bawiłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz