poniedziałek, 28 listopada 2016

THANKSGIVING & BLACK FRIDAY

Moje pierwsze dziękczynienie w USA. Wydaje mi się, że jest to najważniejsze święto dla amerykanów. Wszystkie sklepy, centra handlowe, a nawet fast foody są zamknięte. Rodziny zjeżdżają się z całego stanu żeby razem zjeść indyka. Jeden z moich znajomych wynajmował szkolną salę gimnastyczną aby wszystkich pomieścić. O tak, salę gimnastyczną, dobrze przeczytaliście. A to wszystko żeby upamiętnić przypłynięcie angielskich kolonistów do Ameryki. W 1621 roku, aby uczcić obfite żniwa zorganizowali oni wielką ucztę wraz z Indianami z plemienia Wampanoagów, którzy pomogli im przetrwać pierwszy rok. Dziękczynienie w Stanach świętowane jest w czwarty, czwartek listopada. Główną potrawą oczywiście jest indyk z nadzieniem, jako dodatek puree ziemniaczane z sosem, i ciasto dyniowe na deser, to obowiązkowo. Poza tym rozmaite dania warzywne na które już chyba nie ma reguły. Całe święto ogólnie polega na jedzeniu :).
U nas wyglądało to tak, koło południa wybraliśmy się do babci, gdzie po kolei zjechała się najbliższa rodzina, mam na myśli braci z żonami/dziewczynami. Chwilę posiedzieliśmy, porozmawialiśmy i zasiedliśmy do stołu. Najadłam się bardziej niż zwykle ale na tym to polega. Po obiedzie przyszedł czas na mecz footballu bo to także tradycja tego święta. To by było na tyle z naszego świętowania, teraz czas zakupy! Czarny piątek w wielu sklepach zaczyna się już w czwartek po południu, dlatego też wieczorem Cheyanne i Chad zabrali nas na pierwszą rundę. W piątek po południu kontynuowałyśmy już tylko z Chey, półtorej godziny spokojnie nam wystarczyło. Przeceny były nieziemskie, a także kolejki do kas. Wszyscy mówią, że rano jest dużo gorzej, ciężko sobie wyobrazić bo tłumy jakie dostrzegłam na parkingu (po południu) były dla mnie sporym zaskoczeniem. Centra handlowe otwierają się wcześnie rano (5:00), bądź są czynne całą noc poprzedzającą dzień szalonych zakupów. My jednak postawiłyśmy na sen, jednakże ktokolwiek chce złapać najlepsze okazje, zalecam polowanie z samego rana!







niedziela, 13 listopada 2016

HALLOWEEN

Jedno z ważniejszych świąt w Stanach. W końcu doczekałam się dnia w życiu kiedy mogę iść zbierać cukierki zamiast tłoczyć się na cmentarzu. Normalnie ludzie w naszym wieku nie biegają po domach prosząc o słodycze ale ja nie mogłam się oprzeć, biorąc pod uwagę, że jestem w Ameryce, to była konieczność. U moich hostów Halloween nie jest nadmiernie świętowane, sprowadza się mniej więcej do jednej ozdoby na cały dom. Mimo to, razem z Jeanne zadbałyśmy żeby przed domem stanęły lampiony z dyni, same zakupiłyśmy i przyniosłyśmy nasze dynie z farmy nieopodal.
Jedną z atrakcji w weekend przed samym świętem była wycieczka do haunted hall (domu strachów) zorganizowana przez naszego field director z YFU (organizacji wymiany). Było to coś więcej niż zwykły dom strachów iż kontynuował się w lesie. Nie było bardzo strasznie ale też nie nudno, fajnie spędziliśmy czas w międzynarodowej ekipie. 
31 października wypadał w poniedziałek więc nawet w szkole mogliśmy wykazać się kostiumami. Amerykańskie nastolatki potrafią się wczuć. Idealnie obrazuje to walka jedi na parkingu (zdj poniżej).
Wieczorem "trick or treating". Musiałyśmy udać się w inne okolice, iż Nunica to wioska i nie ma nawet gdzie zbierać cuksów. Ogólnie Halloween kieruje się dwoma głównymi zasadami. 1- Każde sąsiedztwo ma inne godziny uczestnictwa. 2- Domy biorące udział w zabawie mają zapalone światło na zewnątrz. Zaangażowanie ludzi w to święto jest niesamowite, niektórzy wybitnie stroją swoje domy. Nasza przygoda trwała około 2h, ilość cukierków jaką nazbierałam wystarczyłaby na dobre dwa tygodnie. Moja taktyka była inna. Tego wieczoru zjadłam tyle ile mogłam, aby resztę oddać host rodzinie i pozostać fit. Polecam każdemu, można znowu poczuć się jak dziecko, dobrze się bawiłam.








wtorek, 8 listopada 2016

HOMECOMING

Na początek muszę uwzględnić, że miało to miejsce trochę ponad miesiąc temu, każda szkoła ustala swoją własną datę ale większość obchodzi homecoming pod koniec września lub na początku października. Ale co to właściwie jest? Z definicji - powrót do domu - coroczna tradycja w Stanach Zjednoczonych. Mieszkańcy miast, byli uczniowie szkół spotykają się by powitać w rodzinnym mieście czy szkole tych, którzy się wyprowadzili lub absolwentów. Spotkanie zorganizowane jest wokół centralnego wydarzenia jakim może być paradabankiet, czy też mecz futbolu amerykańskiegokoszykówki czy hokeja. Przed głównym wydarzeniem w szkole świętujemy spirit week, chyba najfajniejszy tydzień w roku. Każdy dzień ma przyporządkowany motyw przewodni i rożne konkurencje, w których  udział biorą głównie juniors (11 klasa) vs seniors (12 klasa). 
Pierwszym "tematem" były Hawaje, a następnym piżamy. W te dni nie odbywały się żadne dodatkowe zawody. W środę natomiast zaczęły się walka, belly flop competition na początek, już wyjaśniam o co chodzi. Celem tej konkurencji jest zrobienie największego możliwego rozprysku podczas skoku do wody na brzuch. Wieczorem miałam swój debiut podczas powderpuff (mecz footbollu amerykańskiego w wykonaniu płci żeńskiej). Zagrać mogła każda chętna dziewczyna z dwóch konkurujących klas. Nie myślcie sobie, że poszłyśmy grać nieprzygotowane, dwa treningi ze szkolnymi gwiazdami footballu i już wiedziałyśmy co jest w pięć. Pokazałyśmy klasę i jako senior girls zdominowałyśmy młodsze rywalki, mimo nie sprzyjającej pogody. Zapomniałam wspomnieć, że tego dnia każdy grade dopasowany miał swój kolor, seniors - czarny, pozostali biały, niebieski i różowy. Jako ostatnia klasa mogliśmy także udekorować swój korytarz. Czwartkowym motywem były sporty, a konkurencjami umilającymi dzień przeciągnie liny i materace (polecam obejrzeć filmiki poniżej, na pewno rozjaśnią moje relacje).Jako podsumowanie tego emocjonującego tygodnia wszyscy ubrani byliśmy w kolory szkoły (szary i czerwony), a czirliderki razem z footbolistami przygotowali pep-raly (apel z choreografią taneczną). Po szkole, jak co piątek, odbył się mecz, ale to nie byle jaki bo homecoming game. Pogoda była okropna, sama zastanawiam się jak wysiedziałam tam te dwie godziny, deszcz nie ustępował, ale było warto - wygraliśmy! Muszę podkreślić, że dla naszej szkoły to jest coś, biorąc pod uwagę umiejętności naszych graczy.
W końcu nadeszła wyczekiwana sobota i homecoming dance (dyskoteka). Ja, wraz z Jeanne i grupą znajomych przed dyskoteką wybraliśmy się na kolację. Nie zapominajmy też pamiątkowych zdjęciach bez których rodzice nigdzie by nas nie puścili. Najedzeni i gotowi żeby spalić kalorie udaliśmy się do szkoły. Nie miało to nic wspólnego z dyskotekami w mojej starej szkole, wszyscy wystrojeni, szkoła udekorowana i prawdziwy DJ. Dawno się tyle nie natańczyłam. Po 23, zmęczone, postanowiłyśmy wrócić do domu. Tak wyglądał mój pierwszy i prawdopodobnie ostatni homecoming. Uważam ze to super tradycja i cieszę się, że mogłam tego doświadczyć.

filmik ze spirit weeku: 
https://youtu.be/xs54bFqT3ZM