niedziela, 15 stycznia 2017

BOŻE NARODZENIE & NOWY ROK

Dawno mnie tu nie było, ale spokojnie to tylko i wyłącznie dlatego, że nic specjalnego się nie działo. Teraz wracam żeby opowiedzieć wam o moich pierwszych świętach poza domem, ale za to w Ameryce! Nie powiem, że nie bo trochę się zawiodłam, myślałam, że coś w stylu wigilii istnieje nawet tutaj, jednak nie. Pewnie dlatego święta nie były dla mnie zbyt "świąteczne". Żadnego gotowania i wielkich przygotowań. Oprócz dekorowania domu oczywiście, które uczyniłyśmy zaraz po dziękczynieniu.
W szkole dostaliśmy wolne od 23.12, czyli jak zwykle, w dzień wigilii nie działo się nic wyjątkowego oprócz mszy i występu w chórze, tak śpiewałam w chórze (samej ciężko mi było uwierzyć). Oprócz tego, rzecz jasna, skype z Polszą. Pewnie jesteście ciekawi czy tęsknię, więc powiem wam, że święta to chyba ten okres, w którym każdy przebywa z rodziną i przez to najbardziej odczuwa się jej brak. Mimo tego wcale nie było tak źle, gdyż tutaj mam swoją drugą rodzinę. Może to brzmi dziwnie ale tak jest #exchangestudentlife. Kontynuując, jako że byłam w chórze to musiałam być na obu mszach, pierwsza o 19, a kolejna o 22. Później wybraliśmy się do rodziców Molly na coś w stylu mini wigilii i to by było na tyle.
Pierwszego dnia świąt w końcu mogłyśmy otworzyć prezenty, na początku to co znalazłyśmy w skarpecie, a resztę u babci. Na święta zjechała się cała rodzinka, mowa o braciach i dziewczynach. Dużo rozmawialiśmy, jedliśmy i po kolei otwieraliśmy prezenty. Wszystko minęło całkiem szybko.
Co do jedzenia to ciężko powiedzieć czy jest tu coś typowo świątecznego, jedyne co udało mi się zauważyć to, że większość słodyczy ma miętowy smak. Na początku nie za bardzo mi to smakowało ale po czasie przywykłam.
Resztę przerwy spędziłam w domu układając puzle, piekąc i jeżdżąc na koniach.
Nowy rok także nie był zbyt ekscytujący, tutaj nikt nie świętuje tak jak u nas. Fajerwerki, imprezy to nie tu. Większość nastolatków spotyka się z grupką znajomych bądź świętują w domu, z rodziną. Ja, razem z Jeanne, postawiłam na drugą opcję i oglądałam sylwester w Nowym Yorku.

Co się dzieję teraz? Nowy rok, nowa ja - żart, a tak naprawdę to wciąż nic ciekawego, szkoła, znajomi i tak wkoło. Pogoda nie rozpieszcza, jednego dnia minus, następnego plus, śnieg, kałuże, lód, nie do przewidzenia. Dlatego z niecierpliwością czekam na Hawaje, na które lecę już na pół tora miesiąca! Poza tym ostatnio miałam swój debiut tańcząc na grze koszykówki, a w tym tygodniu sześć kolejnych występów naszego oszałąmiającego dance teamu. Komentujcie jak chcecie żebym wrzucała nagrania. Adios!














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz